Choć może 18 stopni ciepła na zewnątrz jeszcze nie dla wszystkich jest sygnałem do pompowania kółek i dmuchanych flamingów lub poszukiwań spakowanych rok wcześniej strojów kąpielowych, jednak jest to już dobry moment, by pomyśleć o nadchodzącym urlopie letnim. A dla miłośników wiosennej aury i temperatur, by już dziś zaplanować weekend… na plaży. Którą wybrać? Dowiecie się z artykułu.
Choć nieco rzutem na taśmę, ale zdążyliśmy! Dla tych z Was, którzy wybierają się do Trójmiasta na długi weekend majowy, a także dla tych, którzy dopiero zastanawiają się, co zrobić z nadchodzącymi wolnymi dniami, w tym roku przypadającymi wyjątkowo korzystnie, spieszę z pomocą.
Przygotowałam propozycję aktywnego spędzenie czasu i poznanie uroków bliskich okolic Gdańska z nieco innej perspektywy. Zapraszam do lektury!
Wkrótce święta. Przyglądając się coraz liczniejszym ofertom wielkanocnym w hotelach i temu, jak wielu z nas faktycznie decyduje się na spędzenie tego czasu, korzystając z turystycznych propozycji, myślę, że możemy już z przekonaniem przyznać, że Wielki Tydzień, ale przede wszystkim okres między Wielką Sobotą a Poniedziałkiem Wielkanocnym, staje się doskonałą okazją do złapania oddechu. Powoli, Wielkanoc poza domem – w gronie rodzinnym lub wręcz przeciwnie – zyskuje miano nowej tradycji.
I ja to doskonale rozumiem. Wielkanoc, oprócz aspektów religijnych, kojarzy się już z wiosną i kolejnym przebudzeniem świata przyrody. A my – złaknieni słońca, świeżego powietrza i odpoczynku – chętnie łączymy katolicką celebrację misterium paschalnego z namacalnym światem pierwszych kwitnących kwiatów, pąków na drzewach i śpiewem ptaków.
Zastanawiałam się, o czym chciałabym opowiedzieć Wam w tym artykule i doszłam do wniosku, że napiszę o tym, co sama od wielu lat robię w Wielką Niedzielę lub Lany Poniedziałek. W zeszłym roku oraz w nadchodzące święta towarzyszyła i będzie mi towarzyszyć również najbliższa rodzina. Fakt, jak bardzo są zadowoleni, spędzając święta w Trójmieście i jak wiele osób spotykamy na naszej wielkanocnej ścieżce, pozwala mi myśleć, że wielu turystów uważa podobnie.
Dlatego zapraszam Was na spacer nad morze ;)
Przeglądając fora internetowe i portale społecznościowe, często zauważam pytania rodziców, dziadków i opiekunów dzieci dotyczące wyboru miejsca wypoczynku – zarówno krótszego, weekendowego, jak i planowanych wakacji letnich oraz zimowych. Zwykle pojawia się kwestia, którą pomagają rozstrzygnąć inni użytkownicy: „Gdzie jechać z dzieckiem na urlop?”.
Oczywiście – nie ma się co dziwić! Interesujących propozycji w Polsce i na świecie jest co najmniej mnóstwo, a liczba dni urlopowych dla większości z nas – powiedzmy sobie szczerze – stosunkowo niewielka. Dlatego zależy nam, aby wybór był jak najciekawszy, odpowiadający potrzebom naszej rodziny i dający gwarancję, że naprawdę będziemy mieli, co robić na wypadek popsucia się pogody, gorszego samopoczucia czy zwykłego dziecięcego zmęczenia.
Ja – z pełnym przekonaniem – zawsze zachęcę do przyjazdu do Gdańska i Trójmiasta w ogóle! A dlaczego? Ponieważ na trójmiejskim szlaku nie znajdziecie czasu na nudę. Przeczytajcie ;)
Wielkimi krokami zbliża się dzień, o którym z doświadczenia wiem, że jest jednym z ulubionych powodów do świętowania przez kobiety – zarówno te starsze, jak i młodsze. I choć niektórym z nas kojarzy się z okresem PRL-u, w którym jest zakorzeniony, nie przeszkadza to odczarować go z wszechobecnych wówczas goździków i rajstop ;) Mamy wpływ na to, czy uczynimy go wyjątkowym i pięknym czasem spędzonym zgodnie z naszymi potrzebami i pragnieniami, pamiętając o prawach, które posiadamy.
Dzień Kobiet, bo to o nim mowa, jest dziś dniem, w którym wiele kobiet chce znaleźć czas dla siebie, otworzyć się na nowe, zajrzeć do swojego wnętrza, ale także spędzić radosne momenty w gronie innych Pań. Szczęśliwie, możliwości jest mnóstwo. Ja zaproponuję Paniom (i to do nich będę wyjątkowo kierowała swoje słowa, jednak propozycje nie mają płci, więc również Panów zachęcam do poczytania i skorzystania z pomysłów) kilka sposobów, które wydają się miłą alternatywą dla potrzebujących oddechu ciała i ducha.
Choć wyglądając za okno na świat skąpany w wiosenno-jesiennej aurze, ciężko w to uwierzyć – wielkimi krokami wchodzimy w okres ferii zimowych. Już za kilka dni dzieci z części województw rozpoczną długo wyczekiwaną przerwę między semestrami. I właśnie z myślą o Was – rodzicach, dziadkach, opiekunach najmłodszych i nieco starszych – przygotowałam dzisiejszy artykuł. Jednak również Ci, którzy muszą uzbroić się w nieco więcej cierpliwości i poczekać kilka tygodni, znajdą coś dla siebie – wszak warto planować urlop z wyprzedzeniem.
Ho, ho, ho! Jak mówi stare, polskie porzekadło: Święta, święta i po świętach! Jeśli nie chcecie, aby grudniowy, dla wielu osób długo wyczekiwany, magiczny czas, uciekł Wam przez palce i rzeczywiście skończył się wraz z ostatnią porcją karpia lub zagubionym w barszczu uszkiem, koniecznie zastanówcie się nad jego kontynuacją. Gdybyście zastanawiali się, gdzie i co warto zrobić, aby zatrzymać piękne chwile, mam nadzieję, że dzisiejszy wpis będzie dla Was inspiracją. Zatem – kierunek poświąteczny i sylwestrowy Gdańsk oraz Wyspa Sobieszewska.
Kilka lat temu wizyta w SPA zupełnie nie zajmowała moich myśli. Wydawało mi się, że to luksus zarezerwowany dla innych osób. Jednakże nie bardzo potrafiłam odpowiedzieć na pytanie dla jakich konkretnie. Z pomocą przyszła moja przyjaciółka, która wybrała się z koleżankami z pracy na weekend do hotelu SPA. Zaskoczyło mnie wtedy, że dziewczyny nie zaplanowały większych aktywności np. zwiedzania, tylko postawiły właśnie na dwudniowy relaks po trudnym okresie zawodowym. Zapytałam je wówczas, dla kogo ich zdaniem jest SPA. Odpowiedź okazała się oczywista: SPA jest dla wszystkich!
Wrzesień przegania lato chłodniejszymi porankami i wieczorami. Powoli, mimo słonecznych godzin w trakcie dnia, uświadamiamy sobie, że upały nam już nie grożą i przyzwyczajamy się do myśli o cieplejszych ubraniach oraz pełniejszych butach. Ale, jak pewnie stali Czytelnicy bloga już doskonale wiedzą, jesień nad morzem może być piękną okazją do zaczerpnięcia świeżego, pełnego jodu powietrza oraz szansą odpoczynku w ciszy i spokoju. A jeśli o nich mowa – zapraszam, ponownie już z resztą, na Wyspę Sobieszewską – mekkę osób, które potrzebują ukojenia w rytmie natury… i nie tylko.
Nie chce się wierzyć, że wakacje już minęły! Dopiero co dzieci opuściły szkolne ławki na letnią przerwę, a już kilka dni temu usłyszały pierwszy dzwonek zwiastujący nadejście nowego roku. Żeby jednak nawiązać trochę do letniej atmosfery i łagodniej wejść w okres jesiennych obowiązków, warto zastanowić się nad zorganizowaniem krótkiego, choćby weekendowego, wypoczynku. Szczególnie, że wciąż można wykorzystać bon turystyczny, a jesienne Trójmiasto wciąż kusi morzem atrakcji dla turystów w każdym wieku.
W poprzednim artykule opowiedziałam Wam o najbardziej interesujących i wartych uwagi walorach przyrodniczych Wyspy Sobieszewskiej. Dziś skupię się na tym, co zrobić, aby doświadczyć nadmorskiego, niepowtarzalnego klimatu wyspy jeszcze mocniej. Przygotujcie rowery, rozgrzejcie ramiona, ubierzcie wygodne buty i ruszcie z uśmiechem na ustach po przygodę.
W dzisiejszym artykule opowiem Wam trochę więcej o miejscu, o którego istnieniu nie wie zbyt wielu turystów odwiedzających Trójmiasto. A na pewno znaczna ich część jest zaskoczona, że w granicach Gdańska leży całkiem duża… wyspa.
Wyspa Sobieszewska, bo o niej mowa, jest trzecią co do wielkości, po Wolinie i Uznamie, wyspą polskiego wybrzeża Bałtyku. Co ciekawe, jako jedyna powstała w wyniku działalności człowieka.
Ale na tym interesujące fakty dotyczące „Sobieszewa” się nie kończą. Zachęcam Was do lektury, a także odwiedzin tego niesamowitego miejsca – mogę zapewnić, że wielu moich Gości zauroczyło i jest dla nich stałym punktem podczas powrotów do Trójmiasta m.in. z powodu walorów przyrodniczych. Z resztą – i ja je bardzo lubię.
Rodzinne wyjazdy i wakacje, te krótsze i dłuższe, są często zaplanowane w najdrobniejszym szczególe. Rodzice chcą dokładnie wiedzieć, co będą robić, a przynajmniej co robić mogą. Wnikliwie sprawdzają ofertę pod kątem udogodnień dla dzieci, dopytują o to, co hotel, pensjonat, agroturystyka lub najbliższa okolica oferują dla najmłodszych. Chcą mieć pewność, że w razie niepogody oferta wypoczynkowa będzie przygotowana na tyle bogato, że ich pociechy nie zdążą się nudzić, a oni… będą mieli czas, by odpocząć.
Od kilku tygodni czuć wyraźne powiewy wiosny. Ostatnie weekendy rozpieszczały nas słońcem, bezchmurnym niebem i spokojnym morzem. Przyroda zaczęła budzić się do życia, rozpoczynając ulubiony dla wielu okres roku. W niedalekiej perspektywie, gdzieś na horyzoncie, oprócz kwitnienia przebiśniegów i krokusów, widnieje inny, tradycyjnie najważniejszy dla chrześcijan czas – Wielkanoc.
I właśnie na świętach – w wersji dla katolików i nie tylko – skupię dziś Waszą uwagę.
14 lutego zbliża się wielkimi krokami. I choć z moich obserwacji wynika, że są co najmniej dwa podejścia do celebrowania tego dnia, chciałabym zaproponować kilka pomysłów, aby święto zakochanych było w tym roku niepowtarzalne. Jeśli należycie do grupy osób, dla których walentynki są dniem wyczekiwanym i wyjątkowym, pełnym magii i niespodzianek, mam nadzieję, że w tekście znajdziecie inspiracje, aby spędzić je w przyjemny sposób. Jeśli jesteście po drugiej stronie barykady, a czerwone serduszka w lutym nie spędzają Wam snu z powiek, to również zachęcam do lektury. Przecież z pomysłów możecie skorzystać później, bo świętować warto w każdy inny dzień, a najlepiej codziennie.
Gdybym przeprowadziła krótką ankietę i zapytała z czym kojarzą się Wam ferie zimowe, prawdopodobnie większość z Was wskazałaby odpowiedzi takie jak: narty, snowboard, sanki, góry, śnieg, gorąca herbata i bitwa na śnieżki. Niektórzy dodaliby pewnie odpoczynek, czas z rodziną i przygody. Oczywiście, nie wyczerpałoby to wszystkich możliwości. Warto więc szukać czegoś wyjątkowego dla nas, a na pewno dobrze otworzyć się na coś nowego, by poszerzyć horyzonty.
I właśnie ferie zimowe nad morzem, w dużym mieście, mogą się okazać wyjściem poza schemat i całkiem ciekawą alternatywą dla tych, którzy wielkimi miłośnikami sportów zimowych nie są. Zapraszam w zimową podróż do Gdańska.
Jesień w tym roku nas rozpieszcza. Wydawać by się mogło, że za nami dopiero wrzesień. Tymczasem w miniony weekend cofnęliśmy zegarki o godzinę. Dzieci z sąsiedztwa, przebrane ze czarownice i duchy, biegały krzycząc radośnie „Cukierek albo psikus”, a my obsypywaliśmy je słodyczami, by nieco później, w zadumie, pomyśleć o naszych biskich.
I choć teraz pewnie trudno w to uwierzyć, już za kilka tygodni złote liście zastąpi szron, a spacery bez czapki, okażą się dużym wyzwaniem. Listopadowe wieczory, zawieszone pomiędzy złota jesienią a zimą, to dobry czas, aby pomyśleć o… świętach Bożego Narodzenia i tym, jak w tym roku je spędzimy. A warto to rozważyć jak najszybciej, gdyż chętnych na przeżycie tych dni poza domem jest z roku na rok coraz więcej.
Od kilku dni czuję coraz mocniej, że jesień zbliża się do nas wielkimi krokami. Zwiększony ruch samochodów na ulicach, gromadki uczniów na boiskach szkolnych, aż wreszcie napotkani podczas leśnego spaceru grzybiarze, dumnie prezentujący znajdujące się w koszykach trofea – cieszące oko prawdziwki, koźlarze i maślaki. No i pierwsze nitki babiego lata, unoszące się swobodnie w złotych promieniach słońca, jasno sygnalizują, że przyroda szykuje się powoli do snu.
Dla większości z nas ten wrześniowy czas to powrót do rutyny i pewnej normalności po wielu miesiącach pandemicznych zmagań. Czas odpoczynku w domowym zaciszu po intensywnych dniach w szkole i pracy.
– Za co lubisz morze? – usłyszałam. Przez moją głowę przemknął strumień myśli, wspomnień, obrazów.
– Za wszystko – uśmiechając się serdecznie zerknęłam na horyzont.
Odpowiedź, choć wydawałoby się, że trywialna, jest dokładnie tym, co czuję. Morze rozgościło się w mojej duszy dawno temu. I, być może, nie jest to najpopularniejsza opinia – uwielbiam je po sezonie letnim. Druga połowa sierpnia, wrzesień, październik i listopad rządzą się swoimi, bardziej surowym, ale też majestatycznymi prawami.
To właśnie wówczas morze wydaje mi się najpiękniejsze i ma szczególną siłę przyciągania. Pojawiające się coraz częściej sztormy, granatowe chmury górujące dumnie nad wzburzoną taflą, przebijające się przez nie promienie słońca, wiatr targający włosy i piaszczyste przestrzenie, z nielicznymi turystami, poszukającymi tych samych przeżyć i emocji.
Czy pamiętacie, na jaką wycieczkę zaprosiłam Was w zeszłym tygodniu? Jeśli nie do końca, a jesteście głodni wrażeń, zachęcam do prześledzenia opisu rejsu na naszym blogu. Przybliżę Wam tę historię pokrótce. Płynęliśmy wówczas galarem, czyli repliką rozpowszechnionych w XVIII wieku polskich łodzi rzecznych, używanych do jednorazowego transportu towarów, tj. sól, zboże, mydło i wapno. Na jego pokładzie, wraz z innymi śmiałkami, przemierzyłam wody Motławy i Nowej Motławy, a naszym oczom ukazał się Gdansk z zupełnie innej, wartej uwagi, perspektywy.
Sezon wakacyjny nad polskim morzem trwa w najlepsze! Lato zaczęliśmy z przytupem również w Trójmieście, gdyż temperatury tylko okazjonalnie spadają poniżej 20 stopni Celsjusza, co cieszy wszystkich spragnionych rozgrzanego piasku, opalania i kąpieli w falach. Jednakże Gdańsk nie tylko morzem żyje i ma jeszcze wiele innych, interesujących asów w rękawie. Dla tych, którzy wytchnienia szukają nad wodą, ale niekoniecznie na rozległych plażach lub przeskakując pośród bałtyckich bałwanów, mam bardzo dobre wieści. Podobnie, jak dla miłośników poznawania historii na nowo, a przede wszystkim spojrzenia na znane oblicze miasta z… nieznanej perspektywy – perspektywy wody.
Zapraszam Was na relację z rejsu galarem!
Do wakacji zostało już tylko kilka tygodni! Wiosenne słońce wślizguje się coraz wcześniej do naszych sypialni i przypomina nam, że to najwyższy czas, aby zaplanować urlop. Wielu z nas wybierze się w podróż z najbliższymi: małżonkami, partnerami, dziećmi, rodzicami, z przyjaciółmi lub solo. Ale, ale - czy aby na pewno wymieniłam tu wszystkich, którzy cieszą się na myśl o odpoczynku, beztrosce, pięknych widokach i byciu przy naszym boku? Zdecydowanie nie!
Hotele otwarte czy hotele zamknięte? W ostatnich tygodniach otrzymałam co najmniej kilkanaście takich pytań od przyjaciół, znajomych i członków rodziny. Uczestniczyłam też w kilku dyskusjach, w których próbowaliśmy ustalić, na co pozwalają nam aktualne regulacje, a czego robić nie możemy. Pomyślałam, że skoro temat jest żywy wśród moich bliskich, może zainteresować też naszych Gości, czytelników oraz osób poszukujących odpowiedzi na najbardziej nurtujące pytania. Z myślą o Was przygotowałam ten krótki przewodnik po rezerwacjach w czasie kolejnego lockdownu.